wpisy na blogu

Sobota jak zawsze pracująca. Już przed siódmą odbiliśmy kartę na budowie. Udało się załatwić koparkę i zaczęliśmy duże wyzwania. Transport palet jeszcze z bloczkami fundamentowymi. Stały tak mniej więcej od roku z przodu domku, teraz stoją w miejscu przyszłego tarasu i czekają na fundament. Przez chwilę przed Arabelką zrobiło się ładnie. Następnie przystapiliśmy do kopania pod przyłącze gazowe z narożnika działki pod ścianę garażu oraz w kierunku drugiego podłączenia do kuchni. Łącznie jakieś 28mb wykopu, a raczej fosy wokół chatki. Ostatnim punktem dnia był montaż oczyszczalni biologicznej. Duży wykop przy wschodniej ścianie przed oknami kuchni. Podsypka 20cm  z piasku i operacja transportu i ustawienia. Operator pierwsza klasa -sprawnie i szybko - bez uszkodzeń.

Zbliża się termin dostawy mebli do kuchni, tak więc musimy się uwijać. Może to nie po kolei, ale mamy już płytki na podłodze, Milano Merfil. Wcześniej zagruntowaliśmy ściany -  ale co do malowania jakoś nie mogę się zebrać. Poza tym pomyślałem, że klejem mógłbym pobrudzić nowomalowane ściany. Obawiałem się również wielkości płytek ( 60x60cm), ich dokładnosci wymiarów, prostoliniowości  oraz czy w miarę łatwo się je będzie układać - dwa dni i ukończone ( bez fug i silikonu w cokolikach) tak to wygląda.

Zapomnieliśmy  poinformować o jednej ważnej rzeczy.  Instalatorzy zamontowali nam zestaw solarny, wprawdzie trwało to dwa dni bo jak to u nich zawsze czegoś zapominali z magazynu, raczej tylko dlatego aby wcześciej zjechać. Drugiego  dnia miało byc duże słońce dlatego przyjechali przed 6 rano aby "zalać" solary. Od godziny 11 do 18 na naszym 300 litrowym  zbiorniku wody użytkowej pojawiła sie temperatura 52 stopnie. Nie omieszkałem podłączyc jeden zawór i MAMY CIEPŁĄ WODĘ- przemiłe uczucie umyć nawet tylko ręce. Przez  kolejne dni również było słonecznie i temperatura w zbiorniku oscylowała w okolicach  60 stopni.

Panel sterujący:

szkoda że nie mamy jeszcze łazienek....

Małymi niestety kroczkami, ale do przodu. Ostatnia "brudna" robota stała się faktem. Cieszymy się bardzo, bo strop i poprzednia wylewka były masakryczne, już denerwował nas widok tych kabli i rurek. Panowie z Mixokretem całkiem nieźle się uwinęli, 195 metrów w 8 godzin. Jak dla mnie wyszło perfekcyjnie, równo i gładko, a w garażu spadek pół stopnia w kierunku bramy. Oto efekty:

Skoro kuchnia jest juz zamówiona, to trzeba kręcić się w kuchni. Mam na myśli oczywiście płytki na ścianach Paradyż Maxima Beige. Plany z ułożeniem były na przyszły tydzień, ale postanowiliśmy się sprężyć  w ten weekend. Obawy co do wielkości płytek i problemach w przyklejaniu zniknęły po zamocowaniu pierwszych dwóch.Całkiem sprawnie to poszło, całość 17 sztuk w niecałe siedem godzin. Najwięcej problemów jak zawsze z wykonywaniem otworów, grubość płytki 13mm, oraz obróbką przy parapetach. A wyszło to tak...