wpisy na blogu

Po weekendzie że zdwojoną siłą majstry dokonczyli sufity na dole. Mamy więc komplet. Niestety aura nam znowu nie sprzyja. Zrobiło się zimni a ma być jeszcze gorzej więc już dziś mi D. zapowiedział, że przy mrozach szpachlowanie i malowanie sufitów trzeba będzie odłożyć. No cóż. W zasadzie zdążyłam się już przyzwyczaić bo cały rok coś przekładamy przez Matkę Naturę. Tynki, bo pustaki nie wyschły, dach bo deszcz leje a teraz szpachlowanie bo mrozy idą... Ech... 

Poddasze. Dużo wełny upłynęło zanim poddasze odizolowalismy od strychu. Dziś prace ma strychu. Docinanie i upychanie wełny zajęło kolejny dzień. Ale proszę jak przytulnie się zrobiło. Jeszcze na to przyjdzie podłoga i strych póki co będzie gotowy. 

Chłopaki chyba nie świętowali zbyt hucznie Walentynek bo dzisiaj punkt 7 rano stawili się w komplecie. Więc Tadaaam! Mamy sufit w salonie. A że salon stanowi dokładnie połowę parteru można powiedzieć, że jesteśmy powoli na finiszu z tymi sufitami. 

Prace na parterze idą pełną parą. Dziś pojawiły się stelaże na prawie całej powierzchni parteru. Jeszcze chwila i też będzie pięknie i różowo. 

Sufity na pięterku skończone, kabelki od oświetlenia wiszą. Dziś ekipa się podzieliła. Trójka majstrów na dole rozpoczęła przykręcanie profili. Na strychu dziadek układał wełnę. Wdrapałam się do niego po mojej nówka drabince. Strych z perspektywy stania na nim jest ogromny! Spokojnie możnaby tam urządzić dwa pokaźnych rozmiarów pokoje. Pod wrażeniem byłam dziadka który skakał po jętkach niczym kózka. Jak skończy to ocieplenie to Stanisław na lajcie dogrzeje nam cały domek.