drzewkujemy;)
Dzisiaj w ramach relaksu planowałam grabic sobie trawkę a Adasia mojego zostawić w domu w celach wypoczynkowych. Nie zgodził się oczywiście... W efekcie, dzięki pomysłowi mojej teściowej pojechaliśmy kupic tuje (thuje czy jak im tam), które posadziliśmy po drugiej stronie działki. Z jednej strony mamy jednolite, zielone. Z drugiej będziemy mieć na przemian zielone i zielono-złote. Po ich stronie planuję posadzić pare drzewek owocowych, więc nie będą przysłonięte zbytnio. Z drugiej strony natomiast, przy tych zwyklejszych tujkach będą różne inne rzeczy, bardziej je przysłaniające najpewniej...
Och, zapomniałabym. Adaś calutki plac wykosił, wysprzątał itd. Nawet po zmroku robił ;)


Piesek tez nam pomagał sadzić. Woziła się w wózku na tuje,.. pamiętam jak dziadek Zygmunt mnie w tym wózku gdy mała byłam woził, ale frajda to była ;)))


Najpierw piesiak przenosił krzaczki...


Później rozpakowywał...

Coś doniczka nie chce zejść...


Jakoś damy radę;))

No i efekt:

Komentarze