wpisy na blogu

Krótko i na temat:

1.
Podłoga na parterze - Akcja - Start!!!
Zrobione: kuchnia i jadalnia.
Kijowo się kładzie:-( Góra sama wchodziła, a tu trzeba dobijać... Cóż, ostrzegałam jeszcze przed kupnem... mówiłam... pokazywałam, że będzie kiszka... Pan chciał + pan ma = pan się męczy ;-)

2.
Pan na kolankach, to paniusia chwilowo na drabinie... ale tylko troszkę... resztę czasu przyszło spędzić na poddaszu w parterze...
Czyli malunki w garderobie. Rozpoczęte. Zakończone. Yupi!

3.
Zrobione trochę zaprawek-poprawek... Koloru doczekały się głębokie wnęki u Juniora.
Trochę, bo wszystkich kolorów tęczy nie da się jednym wałkiem odmalować... W ruch poszły co prawda 3 wałki, ale to i tak tylko 2 kolory. Grunt, że do przodu:-D

Włączając dwie poprzednie, to jest trzecia i ostatnia paleta takiego szczęścia i radości:

Zawartość "jej wysokości" wyląduje na parterze.
I, oczywiście, nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy znowu nie zrobili na opak... Tym razem pod podłogę, jako podkłady posłużą szare rolki:

Co to takiego?

W ramach przygotowań nastała też "zachodnia jasność". Nie, nie o świetle mowa... a o porządku w gabinecie:

jadalni i kuchni:

Fakt, czystość opanowała też kawałek salonu.

Jednocześnie pozbyliśmy się... nowej wanny! Chłopaki wystawili na drogę... z kartką informującą, że można się do niej przytulić na stałe...
A ja byłam taka zamotana w pędzle i wałki, że nawet fotki nie cyknęłam... ba... nie sprawdziłam w niedzielę, czy jeszcze stoi, czy może chętny się znalazł... Hmm... chyba jednak się znalazł, bo nic zalegającego na drodze nie rzuciło mi się w oczy...
Cóż, jedna wanna mniej :-)

Demolka definitywnie zakończona, ale za malowanie ciągle nie ma się kto wziąć... Nie ma kto, bo siedzę w plantach... (a to jest chyba zaraźliwe, bo okresowo dostaję wsparcie).
Gdy wróciła ochota do machania pędzlem i wałkiem zrobiło się zbyt ciemno...
Spoko... nie ucieknie mi przecież ;-)

W ramach "obejścia" i dodatków, przybyła pokrywa na kolektor do PC. Już nie straszy czarna dziura:

Skoro już przy dziurach jesteśmy...
Wykonana i wypełniona właściwym "meblem" została rekraacyjna część łazienki. Czyli "Wanda" siedzi:

Chwilę poczeka jeszcze za deskami...

Klops na klopsie i klopsem pogania...
Na sypialnię brakło na upartego ok 0,5l farby - na same zaprawki i poprawki... Ale farba była z mieszalnika... To też nie problem...
Problem w tym, że inny był kod koloru na opakowaniu, a inny kolor w realu, czyli na ścianach...

Metoda prób i błędów:
dobieranie;
miksowanie;
porównanie;
- w niekończącej się pętli DO WHILE (aż uzyskasz dobry kolor) zakończyla się totalnym dumpem systemowym... Wszystko na nic...
Trzeba było kupić 10l nowej barwy... i w sobotę trzeba jechać całą sypialnie od początku...
Kasa... czas... czas... kasa...
A wszystko przez jedną durną naklejkę, na której było Labrador Sands 5, a w środku coś innego...

No nic, zobaczę co chłopaki dorobili w zamian, gdy wrócę - w piątek, coś koło północy...

1.
Powoli zmierza do finału porządkowa demolka...

2.
Zamówione i zapłacone podłogi na parter. Drobiazg taki: 110m z kawałkiem tylko...
Zostaje czekać do wtorku na transport, bo zapomnieli wpisać na dzisiejszy... oj, guły...

3.
Ciut drgnęły prace plantowo-porządkowe od północy, czyli od frontu.

4.
Wyznaczone w terenie punkty do nawodnienia.
Dziwne, ale pojawiły sie kręgi w zbożu i chwastach... tylko jakieś takie białe i nie zadeptane... ;-)
Dobra... przyznam się... Porysowaliśmy sobie trochę usypując granice działania dla każdej z dysz :-D

5.
Trzeba pomyśleć nad chatką bałaganiarza zielnego. Cały "zielony" bałagan definitywnie musi zniknąć z salonu. I to migiem!