Hurrra!!!Mamy fundament!!!
11 maj 2010. Zapamiętajmy tą datę. Od dziś mamy swój własny, osobisty fundament. Od rana zjawił się murarz z 5 pomocnikami i zaczęli pracę w porannej mgle
.

Pojawił się też, znany już skądinąd, Darek ze swoją koparą. Byliśmy od kilku dni w strachu jak pójdzie. Pogoda nas nie rozpieszczała. Popadało przez ostatnie dni i na działce było dość grząsko. "Wjadą, czy nie wjadą" - myśleliśmy. Koparka wjechała i Darek zanurzył łychę:


Ekipa sprawnie powiązała druty. Ogólnie to wszystko zrobili szybko i sprawnie. W przyszłym tygodniu mają przyjść położyć bloczki betonowe. Oby tak dalej
!


A tu dwóch najważniejszych ludzi na budowie. Bez nich ani rusz: starszy kierownik Muszka i młodszy kierownik Muszka ( tata się syna nie wyprze - nawet stoją tak samo)
.

Rozpogodziło się, wyszło słońce. A robota trwała nadal. Miejscami wykopy poobsuwały się, ale i z tym sobie poradzili.

Chwila wytchnienia:


O 13 przyjechała pierwsza grucha oraz samochód z pompą. I tu zaczął się problem
. Pompa się zakopała na działce. Okazało się dla niej za miękko. Do akcji wkroczył Turbodymodarek. Ciągnął, ciągnął, aż przeciągnął i można było wlewać beton:


I tak po 10 godzinach i po wlaniu prawie czterech gruch powstał nasz fundament
. Wreszcie dom nabiera realnych kształtów. Tu widok z lotu ptaka, tzn. z łyżki koparki.Na razie mam wrażenie, że to wszystko jest takie małe, ale podobno większość budujących ma takie odczucia. Mam nadzieję, że jak staną ściany to wszystko nabierze odpowiednich proporcji. Będzie dobrze, na pewno.

Małe ognisko (nawet go tu nie widać) dla uczczenia tego, jakże owocnego, dnia
. Od prawej: moja mama, ja, teściowa, moja babcia i dwie siostry oraz teść.

Komentarze