Kłębowisko węży
Każdy dzień na budowie przynosi coś nowego. Tym razem po wizycie hydraulika na poddaszu zalęgły się węże.



Zresztą na parterze też trochę ich się zadomowiło



Teraz ekipa od wykończeniówki ma się zająć ich ukryciem.
Każdy dzień na budowie przynosi coś nowego. Tym razem po wizycie hydraulika na poddaszu zalęgły się węże.



Zresztą na parterze też trochę ich się zadomowiło



Teraz ekipa od wykończeniówki ma się zająć ich ukryciem.
Za oknem coraz szybciej zapada zmrok więc ekipa wieczorami zajmuje się sufitami i ścianami.
Najpierw stelaż.



Potem płyty i szpachlowanie.



Następnie szlifowanie, gruntowanie i pierwsze malowanie.



Zaczyna robić się coraz bardziej domowo :).
W końcu samowar został uruchomiony.


Od razu wewnątrz budynku zrobiło się cieplej.
Nigdy nie sądziłem że dym z komina może tak ucieszyć.

Oczywiście prace w kotłowni nie zostały do końca jeszcze wykonane ale grzać już można.

W ubiegłą sobotę na tarasie i balkonie zalęgły się krety i pozostawiały po sobie kopce ;)



Na szczęście kopce tego samego dnia zostały rozgarnięte i ubite.


A tak na poważnie w końcu dotarła ekipa od wylewek i dokończyła swoją pracę. Awaria maszyny, wypadnięcie na koniec kolejki oraz opóźnienia w wykonaniu obróbek dekarskich na szczęście już za nami. Wszystkie wylewki zostały już zrobione tak więc ekipa od wykończeniówki może zająć się dalej kładzeniem tynków zewnętrznych.


Jak do tej pory prawie wszystko odbywało się zgodnie z planem. Aż w końcu musiał przyjść ten moment kiedy cała układanka zaczyna się rozsypywać :(.
W sobotę miały zostać zrobione obróbki na tarasie i balkonie tak aby w poniedziałek można było na nich wykonać wylewki. Niestety w sobotę rano ekipa od obróbek stwierdziła że jest niewłaściwy spadek w jednym z miejsc i nie będą robić. Widać nie chciało się im pracować i trochę zarobić. Na szczęście łaskawcy mają powyginać blachy i ekipa od elewacji ma je potem założyć. Niestety spowodowało to, że musiałem odmówić wylewki czyli wypaść na koniec kolejki. Termin będzie można dopiero ustalić jak już obróbki zostaną zamontowane. Ale dwa tygodnie oczekiwania śmiało trzeba będzie liczyć. A jak nie będzie wylewek na tarasie i balkonie to nie zostanie skończona elewacja. A dobra pogoda nie będzie trwać wiecznie :(.
Jakby tego było mało hydraulik zachorował i też nie było go na budowie. Tak więc jeden dzień urlopu poszedł prawie na marne.
Jedynym pocieszeniem było to, że człowiek od sieci teletechnicznej zamontował dziś na dachu anteny od satelity i telewizji naziemnej. Co prawda przez najbliższe pół roku (albo i dłużej) nie przewiduję uruchamiania telewizora w domu ale jak już jest to niech będzie. Przynajmniej dzień nie został całkowicie stracony.
Na szczęście instalator wykazał się czujnością i zamontował talerz w kolorze grafitowym a nie białym.

Komentarze